Translate

wtorek, 27 grudnia 2011

ROZDZIAŁ 4.

W nocy cały czas ktoś na mnie się walał. Normalnie myślałam, że tam nie wyrobię, wstanę i zakatuje tego kogoś. Obróciłam się, żeby zobaczyć kto to ten mądry. Buu. Mogłam przewidzieć, że to będzie Pan Mądry Niall Żarłok Horan, po protu mogłam. Zobaczyłam, że Sue nie ma, pewnie miała dość przydupasa i poszła na podłogę. Dobre, ja też postanowiłam iść na podłogę, bo miałabym więcej siniaków niż wtedy gdy mnie pies pogryzł. A mówię, że to nie było miłe psiątko. Zakatowało by za nic. A kit z psem, idę na podłogę. Gdy już zeszłam z wyrka, o mało oczy z orbit by mi nie wyleciały - Louis i Sue leżeli na podłodze, przytuleni do siebie. No ja im coś chyba wczoraj mówiłam, nie?! Dobra mam to gdzieś, muszę się przespać, bo nie wyrabiam. No, a jak przystało na Niall'a to on na kopaniu skączyć nie może. Kolejne godziny zasnąć nie mogłam, bo opowiadał przez sen jaki ten dzień był wspaniały. Śmiać mi się chciało jak nie wiem, ale nie chciałam go budzić. W końcu przestał gadać, a ja wgramoliłam się pod ciepłą kołdrę, którę wywlekłam z łóżka, i zasnęłam. W pewnym momencie mojego cudownego snu, ktoś zaczął mnie podnosić, ale nie to nie był sen, to tylko Zayn mnie przenosił z podłogi na łóżko, bo pewnie słyszał jak kichałam i kaszlałam. To wszystko przez tą blond gnidę! Położył mnie lekko na łóżku, i mogłam dalej kontynuować swój słit sen. Nawet nie wiem co mi się śniło, ale wiem, że było słit. Wybiła godzina trzynasta. Jezu! Ja już tak długo śpię?! I nie tylko ja. Zayn też jeszcze spał, ale jak poczuł, że już złażę z łóżka, od razu się podniusł. Co on ma jakieś czujniki gdzieś wmontowane? W pokoju byliśmy sami, bo reszta poszła chyba na śniadanie.
-Dzień dobry. Jak się spało?- zapytałam przeciągając się.
-Dobrze, ale dlaczego ty poszłaś spać na podłogę?
-Długa historia z udziałem Horanka. Opowiem Ci na dole.- zaśmiałam się zakładając swoje trampki na nogi. Nie zdjęłam ciuchów od Zayna. Nie chciało mi się. Zeszliśmy na dół, gdzie czekali na nas przyjaciele. Od razu odleciałam z piąchą do Niall'a, a ten się wystraszył.
-Jeszcze raz mnie będziesz kopać w nocy, lub opowiadać co się działo w dzie, to Cię zamorduje, zakopie żywcem, później wyciągnę potnę na kawałki i jeszcze raz zakopię! Zrozumiano?- uśmiechnęłam się słodko przy "zrozumiano". Haha, on to wziął na serio! Jaki cymbałek kochany. Boi się.  Wszyscy patrzeli na mnie jak na mordercę. O lol, oni też się wystraszyli. Jestem zajebista!
-Dobra, już nie będę.- powiedział wystraszony.
-Leah, ogarnij emocje!- zaśmiał się Louis, który właśnie przytulał się do Sue. Co?! Przytulali się? To już przesada! I, że Harry zazdrosny nie jest. Dziwaczne.
-Tej! Co ty mnie będziesz uspokajał, co? Aa, i jeszcze jedno. Zostaw Sue, ona jest moja.- przytargałam przyjaciółkę obok siebie.
-Ja się Ciebie boję, ok?- powiedział Liam, Louis, Harry i Niall. Zayn nic nie wygdukał.
-No przecież, ja żartuję.- zaśmiałam się, a oni odetchnęli z ulgą.
-To dobrze.- odparł Niall.- Myślałem, że chcesz mnie zabić.- parsknął śmiechem.
-Teraz ci podaruję, ale następnym razem uważaj.- puśiłam mu oczko.
-Chcecie coś zjeść?- zapytał zaspanym głosem jeszcze, Zayn.
-Taaaaaaaaak! Jeść, jeść, jeść!- krzyknął Niall.
-A masz może marchewki?- zapytali Louis i Sue kierując się do kuchni. Czekała tam na nas pani Malik.
-Dobry.- powiedzieli wszyscy razem.
-Dzień dobry. Jak się spało?- zapytała z uśmiechem. Czy każdy musi o to pytać?
-Dobrze.- odpowiedzieliśmy znów szyscy razem, a ja gapiłam się na Horana z miną "zaraz cię zabiję", a on się tylko uśmiechnął. Zjedliśmy pyszne śniadanie i poszliśmy się ubrać. Chłopacy pożyczyli ciuchy od Zayn'a, a ja i Sue byłyśmy skazane na ciuchy z wczoraj. No niestety, jak się nocuje u kolegi, a nie weźmie się ciuchów na przebranie, to tak jest. Brawo dla mnie i Sue. Poszłyśmy się przebrać do łazienki.  Po kilku chwilach wyszliśmy ubrane. Chłopacy wygłupiali się w pokoju, a my musieliśmy już wracać do domu, bo mama mojej przyjaciółki się już denerwowała. Nie wiem czemu, przecież byliśmy zaledwie kilka domów dalej. Dziwne.
-My się już musimy zbierać.- uśmiechnęłąm się do chłopców, ale oni widocznie nie byli zadowoleni.- Co macie takie miny, jakbyście coś nieświeżego zjedli?
-Nie ni. Po prostu nie chcemy, żebyście szli. A najbardziej to Lou nie chce, żeby Sue szła.- zaczął się chichrotać Liam.
-Cicho sieź, Payne!- wrzasnął Louis.
-Ale my musimy iść, napiszę Ci to może jeszcze dziś się spotkamy.- zapewniała go Sue.
-Nigdzie nie będziesz pisać, dziś dzień spędzamy razem, a jutro to se możesz iść gdzie pieprz rośnie z tym okularnikiem.- powiedziałam.
-Ale..- jęknął Lou.
-Nie ma żadnego "Ale" , dzisiaj ja z nią spędzam dzień i kij ci do tego, czaisz?
-Ok, tylko mnie nie bij.- powiedział znów wystraszony Lou.
-Weźcie przestańcie sobie żartować z tym "tylko mnie nie bij", ok?! Bo już mam dość.- powiedziałam bardzo wkurzona. No co oni sobie myślą, że są zabani? Coś im to nie wychodzi. Zebrałayśmy swoje pakunki, i pożegnałyśmy się z chłopakami. Gdy już Lou i Sue się od siebie odczepili, zeszliśmy na dół.
-Do widzenia.- powiedziałam do Malikowej.
-No, do widzenia, do widzenia.- odpowiedziała.
-Napisz jak dojdziesz.+ uđmiechn się, opierając głowę na drzwiach.
-Po co? Boisz się, że mnie zgwałcą?- zaśmiałam się.
-Nie, no. Popiszemy sobię, czy coś.- zrobił łobuzerski uśmiech. Nie wiedziałam o co mu w tym momencie chodzi, ale ok.
-Dobra, pa.- wysłałam mu buziaka i zniknęłam z jego pola widzenia. Szliśmy do domu, a do mnie znów ktoś dzwonił. Myślałam, że Zayn, ale to znowu z policji.
-Halo?- powiedziałam do telefonu.
-Leah?- zapytał mnie głos w słuchawce.
-Tak.
-Dobrze, to jak możesz się dziś spotkać z ojcem?
-Tak. Chciałam z nim porozmawiać. To kiedy mogę przyjść?- zapytałam ze łzami w oczach.
-Dziś tak za dwadzieścia, lub trzydzieści minut.- powiedział koleś do słuchawki.
-Dobra, zaraz przyjdę.- powiedziałam i się rozłączyłam.
-Kto to był?- zapytała Sue.
-Policja. Mam się z ojcem spotkać. Za dwadzieścia minut mam tam być.- powiedziałam wzdychając. Strasznie się boję tego spotkania. Nie chcę mu patrzeć w oczy. Wiem! Założę maskę, lub okulary przeciwsłoneczne. Nie, bo mnie nie wpuszczą.
-Aha, czyli tam pójdziesz, tak?- zapytała tak, jakbym chciała powiedzieć "nie idź tam, mieliśmy razem spędzić dzień, a ty sobie mnie zostawisz."
-No niestey. To ja już się polekę na ten komisariat.- powiedziałam, uścisnęłam przyjaciółkę i ruszyłam w stronę komisariatu. Doszłam po kilku minutach do budynku który mnie przerażał bardziej niż horror.  Weszłam do środka, i od razu mnie jakiś koleś rozpoznał.
-Leah, tak? Dzień dobry, jestem James Down, miło mi.- podał mi rękę, i posłał miły uśmiech.
-Tak, mi również, ale niech pan mnie już do niego zaprowadzi, bo chcę mieć to już za sobą.
-Ok, już cie tam prowadzę.- powiedział otwierając wielkie szklane drzwi. Prowadził mnie do tego pomieszczenia chyba z kilka minut. Po co to tak daleko? Pewnie po to, żeby ci co siedzą i gadają z bliskimi nie spieprzyli im w torbie. Po jakimś czasie mnie doprowadził do czarnych drzwi, otworzył je. Weszłam do środka, było tam bardzo przerażająco. Siedział i on- mój ojciec. Szkoda, że był strażnik bo przez tą szybę chyba bym mu wpieprzyła. Miałam obrzydzenie do dziada jednego. Niby jest moim ojcem, ale ja tego nie czuję. Usiadłam na krześle, naprzeciwko niego. Dzieliła nas szyba. I dobrze. Wzięłam do ręki słuchawkę telefonu i się zaczęło.
-Cześć, tęskniłem.- powiedział orchypniętym głosem.
-A ja nie.- odpowiedziałam nie patrząc na niego.
-Nie dziwię się.
-Przejdźmy do rzeczy. Dlaczego to zrobiłeś? Przeszkadzała ci?- pytałam opierając ręce na blacie.
-Nie rozumiesz? Ona chciała ode mnie odejść.- mówił rzucając się jak jakiś nienormalny. Powinni go do psychjatryka dać, a nie tu.
-No i co? To trzeba było ją zabić, za to, że chciała od ciebie w końcu odejść. Jesteś nienormalny!- wybiegłam stamtąd na pobliską ławkę płacząc. Oparłam głowę na ręcach i dalej płakałam. Za dużo tego już było. Najpierw śmierć mamy, a później to, że on to zrobił dlatego, że chciała odejść. Jaja sobie robi. Debil. W pewnym momencie zobaczyłam Zayn'a idącego w moją stronę. Pomachałam do niego ręką. Odmachał uśmiechnięty. Podszedł i usiadł ze mną.

~
tak bez sensu się skończyło. Chcesz być informowana/informowany o nowych rozdziałach? Podaj swój login z TT, lub numer gadu. :)

poniedziałek, 26 grudnia 2011

ROZDZIAŁ 3.

Obudziłam się dwie godziny później, była godzina 17, a czułam się tak jakby była dwudziesta. To pewnie przez to, że straciłam przez to wszysko rachubę czasu. Oparłam się na łokciu,i sięgnęłam ręką pod poduszkę po telefon, spojrzałam w ekran przecierając oczy, i zobaczyłam, że dostałam SMS, odczytałam od kogo, okazało się, że Zayn'owi się nudzi, i napisał do mnie z nudy.

                                                       "Nudzi mi się, wpadniesz pośpiewać? ;p
                                                                                                                 -Zayn"
Na to ja odpisałam :

                                                      "Ok, zaraz wyjdę. :]
                                                                           -Leah"

Nie miała ochoty iść do niego, i zostawić Sue. W końcu jest moją przyjaciółką, co nie?  A dobra, nie powinna się na mnie obrazić. Wstałam z łóżka, skierowałam się do lustra by związać włosy w kucyka, ale nie chciało mi się, więc na oślep zrobiłam sobie kitkę. Zeszłam na dół. W salonie siedziała Sue, ze swoją mamą i młodszą siostrą.
-Muszę na chwilę wyjść.- powiedziałam ubierając ciepłą bluzę na siebie.
-Gdzie?- zapytała mnie przyjaciółka.
-Do Z.. Do Zayn'a.- odpowiedziałam wahając się.
-Jakiego? Tego z One Direction?- ponownie zapytała. Oczy świeciły się jej jak gwiazdy. O co jej chodziło? Nie wiem.
-Tak. Będziemy śpiewać. Chcesz iść ze mną?- zapytałam ją, żeby nie zrobiło się jej przykro. Nie w końcu go pozna. Cały czas tylko o nich nawija, to niech chociaż jednego pozna.
-A będzie tam Louis?- spytała ze wzrokiem "proszę, powiedz że tak".
-Yyy. Nie wiem.- wiedziałam, że o to zapyta. Przecież Lou to jej kochanie. Cały czas tylko on siedzi jej w głowie.  Ale przecież on jest już zajęty, przez Harr'ego, no nie?- Może będzie.- dodałam jej trochę otuchy.
-Dobra idę.- zerwała się z kanapy, biegnąc w stronę szafy z kurtkami. Ubrała pośpiesznie różową bluzę z marchewkami i jakieś trampki. Skąd ona miała tą bluzę? Nie ogarniam - Na razie mamo!- wykrzyknęła wychodząc z domu. Całą drogę napieprzała o Lou. Jaki to on jest cudowny, jaką ma świetną pupę i wgl.  Rzygać mi się za chciało. No, ale trzeba przyznać, że jest słodki, ale żeby o jego dupie gadać? Fuu. W końcu doszliśmy na miejsce. Zadzwoniłam do drzwi. Zayn otworzył nam drzwi po jakimś czasie. Sue miała jeszcze czas, żeby gadać o swoim "boyfrendzie". Zayn nareszcie nam otworzył. Już dłużej bym nie wytrzymała.
-Czeeeeść.- powiedział wahając się przy e, patrząc na Sue jak na kosmitkę. Czy ja na serio mam dziwnych przyjaciół?!
-No cześć, to jest Sue. Poznajcie się, nie?- uśmiechnęłam się wbijając do jego domu.
-Hej, Suee. Jestem Zayn.- chłopak podał jej rękę, a ta gdybym jej nie złapała to by od razu zemdlała.
-Tak, tak. Miło mi. Jest może Lou?- zaglądała mu przez ramię, jak jakaś nienormalna.
-Nie, ale jak chcesz to mogę po niego zadzwonić.- zaśmiał się Zayn.
-Nie pogardziła bym.- odparła dziewczyna.
-Dobra, długo jeszcze będziemy tak tu stać? Ja chcę śpiewaaaaaać!- zaśmiałam się melodyjnie.
-Aha, wchodźcie, wchodźcie.- odpowiedział brunet. Pewnie gdyby nie ja to byśmy tam stali do usranej śmierci.
-Dzień dobry!- powiedzaiłam do rodziców Zayn'a, którzy przypatrywali się nam przez drzwi od salonu.
-Cześć, cześć.- powiedziała widocznie zarumieniona rodzicielka chłopaka. Weszliśmy na piętro, do pokoju Zayn'a. Jak tam weszłam była zaskoczona. Posprzątał w pokoju.
- Pisałem do Lou, powiedział, że przyjedzie jak najszybciej, jeżeli policja go nie złapie.-wystawił koniuszek języka. Sue była tak podekscytowana, że mogła by się posrać ze szczęścia.
-Nie wytykaj języka, bo Ci krowa nasika.- zaśmiałam się komicznie. Czekaliśmy kwadrans, aż ktoś zadzwoni do drzwi. Pierwszy dzwonek, to była koleżanka siostry Zayn'a, ale za to drugi, to był on. Zayn poleciał mu otworzyć, wrócił z całą gromadą. On miał przyjechać sam, a nie z całym przedszkolem. Oczywiście z daleka było czuć, że Horan coś je. Weszli do pokoju, a moja przyjaciółka przewróciła by się, gdyby Louis jej nie złapał, ale gdy zobaczyła kto ją złapał, to od razu zemdlała. Wszyscy zaczęli jej nadawać po ryjcu kilka liści, oczywiście lekko, ale bidulka się nie ocknęła. Hazza wpadł na pomysł, aby polać ją zimną wodą. Podziałało. Czy te loki pomagają w myśleniu? Chyba zrobię sobię trwałą, to może w szkole mi lepiej pójdzie.
-Budzi się! Zobaczcie, ona żyyyyje!- wrzasnął Louis.
-Cicho siedź, bo znów zemdleje.- powiedziałam do podnieconego okularnika, a ten się zamknął. Sue podparła się na dwóch łokciach, a później potrzymała się za głowę.
-Co mi się stało? O Loui..- zapytała, po czym znów zaczęła mndleć.
-Ej! Ocząśnij się!- Liam zaczął nią począsać, a ta otworzyła szeroko oczy, jakby chciały jej wylecieć z orbit.
-Co Ci jest? Ty tak mndlejesz, czy po prostu jestem tak boski, że Cię onieśmielam?- zaczął cieszyć dupe Tomlinson. Skromność to u niego nie częstość.
-Przestań się tak sobą podniecać, bo Harr'emu stanie.- zaśmiał się Niall i Zayn.
-Zamnij się.- wrzasnął zburakowany Harry.
-Dobra, bądźcie Cicho. Mamy tu ofiare, a wy sobie jaja robicie. Wszystko ok?- zapytałam nachylając się przy przyjaciółce.
-Tak, wszystko ok. Po prostu Louis wszedł, a za  nim cała ta gromada i jakoś tak słabo mi się zrobiło.- odparła podając mi rękę, po to bym jej pomogła wstać. A co ja pomocnik jakiś jestem? Ale już nie będę zaprzeczać, bo znów coś się jej stanie i dopiero będzie. Podałam jej rękę, by mogła wstać. Gdy już wstała z podłogi, i wszyscy się poznali zaczęliśmy śpiewać. Oczywiście Harry musiał pierwszy. Jak zwykle wyciągał jak tylko daleko mógł, a on móg bardzo długo. Następną kolejkę poleciał Louis, a później Zayn. Na ten występ czekałam cały czas. Jego głos był taki jakiś inny. Taki przemawiający. Podobał mi się. Kiedy on już skończył wszyscy spojrzeli na mnie.
-Co?! Coś mi się stało?- zapytałam zgromadzenie wiernych.
-Nie, ale teraz Ty śpiewasz.- wyszczerzył się Harold.
-Haha, no dobra.- uśmiechnęłam się łapiąc mikrofon od karaoke. Wybrałam piosenkę One Thin z ich repertuaru. Gdy skończyłam śpiewać, wszyscy gapili się na mnie jakbym miała szympansa na ryjcu. W zoo nie byłam, wię nie miałam skąd małpoluda wziąć.
-A teraz coś mam na buzi?- zapytałam wycierając twarz nie wiem z czego.
-Nie! Masz ładny głos.- oznajmił Liam.
-Dzięki. Już dawno o tym wiedziałam, nie musisz mi o tym przypominać.- zaśmiałam się głupio. U mnie też skromność często nie zagląda.
-Serio masz bardzo ładny głooos.- przeciągnął Niall jedząc ostatni kawałek pizzy. Co?! Całą pizze wpieprzył?! Nie podzielił się? Nie lubię go. Nie, no lubię.
-Dzięki żarłoku. Nawet się nie podzieliłeś. A idź ty.- machnęłam ręką śmiejąc się. Gdy wszyscy po kolei zaśpiewali nie mieliśmy co robić. Dopiero była dwudziesta druga. Co?! dwudziesta druga?! Tak szybko minęły te godziny? Nie, no bez jaj.
-Wiecie która to już godzina? Jest już dwudziesta druga. Naszczęście jutro nie idę do szkoły.- powiedziałam uśmiechając się. Wszyscy byli tak zabawieni, że te godziny mijały bardzo szybko. Przez następne dwie godziny opowiadaliśmy sobie nawzajem o sobie. Harry, jakto Harry. Wymyślił, że to wszystko ma dziać się w szafie Zayn'a. Najdłużej siedzieli w szafie Louis i Sue. Dziecko robili, czy co? W końcu wyszli.
-Co wy żeście tam robili?- zapytał zazdrosny Harry.
-Dużo rzeczy, Harry. Wiesz.. Poznawaliśmy swoje usta.- zaśmiał się złośliwie Loui.
-Że co?!- zapytaliśmy z Harrym razem. Przecież oni nie mogą być razem. On ją prędzej zostawi, niż ona się obejrzy. A niech sobie robi, co chce!
-On sobie tylko żartuje.- powiedziała zarumieniona Sue, uderzając Louisa w ramię, a ja odetchnęłam z ulgą.
I tak mijały godziny. W końcu wybiła pierwsza w nocy.
-Jest już późno, będziemy się zbierać.- szturchnęłam przyjaciółkę.
-Nie pójdziecie nigdzie, o tej godzinie. Jeszcze ktoś was zgwałci. Naprzykład taki Lou.- zaśmiał się Zayn.- Przenocujecie u mnie, hmm?- zaproponował brunet.
-Nie wiem czy moja mama się zgodzi.- skrzywiła się lekko Sue.- Napiszę do niej SMS.- jak powiedziała, takteż zrobiła. Wyciągnęła z tylnej kieszeni telefon i napisała do swojej rodzicielki. Po kilku chwilach ta jej odpisała, że nie ma sensu, żeby po nią jeździła i, że możemy zostać. Chłopacy byli zadowoleni. Skakali ze szczęścia jak głupcy.
-Co porobimy?- zapytał Niall.
-Idziemy spać, bo jestem wykończony.- odpowiedział siedzący na podłodze, oparty o duże łóżko Louis.
-Dobra. Wszyscy na jednym łóżku?- pomachał brwiami Harold.
-Czemu nie?- odparł Liam.
-To jak? Idziemy spać, tak?- uśmiechnął się Zayn.
-Taaaaaaaaaaaak!- krzyknęliśmy chórem.
-Leah, chcesz jakieś spodenki, i  jakąś koszulkę do spania?- zapytał mnie Malik.
-Możesz mi coś luźnego dać.- puściłam mu oczko, zgarniając grzywkę na bok.
-Dam Ci luźne spodnie od kosza, i jakąś moją koszulkę.- uśmiechnął się słodko.
-Dobrze.- odwzajemniłam uśmiech, a ten zaczął szperać w ogromniastej szafie, za spodniami i koszulką dla mnie. Chciało mu się? Widocznie.
-Trzymaj.- chłopak rzucił w moją strone jakieś spodnie, i koszulkę, które spadły na moją głowę.
-Dzięki.- zdjęłam z głowy ciuchy. Poszłam do łazienki się przebrać. Przyszłam, a wszyscy tam leżeli i spali, opróc mnie i Malika. Wgramoliłam się pomiędzy Sue, a Zayn'a. Mulat przed zaśnięciem posłał mi słodki uśmiech, i zapadł w sen. Nie wiem, co się ze mną stało, przez ten cały czas zapomniałam o tej tragedii, ale teraz kiedy wszyscy już śpią, zaczęłam tęsknić za moją mamą. Przypomniały mi się te wspaniałe chwile z nią. Nie mogłam zasnąć przez pare godzin, ale później zasnęłam ze łzami w oczach.

~
taki sobie.  Nie wiem czy mi się podoba. Można komentować, opcja "dodaj komentarz" nie gryzie. :D

niedziela, 18 grudnia 2011

ROZDZIAŁ 2.

*oczami Leah*
Gdyby nie to, że.. Że zadzwonili do babci, i nie powiedzieli jej, że muszę zamieszkać u niej lub w domu dziecka.. Chyba, że.. Chyba, że uzbieram na kaucję 5.000 zł. Tylko skąd ja taką kasę wezmę?
-Pomogę Ci!-zasegurował Zayn.
-Nie, dziękuję.. Nie potrzebuję Twojej pomocy.-odpowiedziałam stanowczo. Po mojej głowie chodziło dużo różych pomysłów, ale jedne był nawet do zrealizowania - Iść do X-Factor i wygrać. Chociaż nie.. Przecież ja nie umiem śpiewać! Ale może pójdę do pracy?
-Dlaczego?-zapytał.
-Bo nie..-chaciałam mu powiedzieć o tym X-Factorze, ale nie wiem czy powinnam. No dobra powinnam. - Mogłabym iść do X-Factora?-spojrzałam z nieśmiałą miną.
-Czemu nie? Zaśpiewasz mi coś?-uśmiechnął się odpowiadając.
-No dobra, ale nie tu.-odpowiedziałam przewracając oczyma. - Choćmy gdzieś, gdzie nikt mnie nie usłyszy, poza Tobą.
-No dobra.-odpowiedział krótko prowadząc mnie do swojego pokoju, który znajdował się na piętrze.
-Ładnie tu masz, tylko może było by lepiej gdybyś trochę tu posprzątał- powiedziałam wymachując ręką.
-Ta, gdyby mi się chciało.-powiedział.- To śpiewaj- uśmiechnął się.
-Dobrze, już śpiewam.- odpowiedziałam zaczynąjąc śpiewać piosenkę "Moments"-1D. Zayn się patrzył jakby nigdy człowieka nie widział.- Co się tak gapisz?-powiedziałam kończąc piosenkę i uniosłam brew.
-Wiesz może kiedy jest najbliższy casting do X-Factor?-zapytał uśmiechając się.
-Nie, no ale serio?- zrobiłam oczy typu "o.O" i uśmiechnęłam się lekko.
-Serio, serio.- Zayn zaczął cieszyć dupe.- Zaraz sprawdzimy w internecie.- dodał sięgając po laptopa. W GOOGLE wpisał "casting do X-Factor. Po chwili gdy się załadowało, wyskoczyły różne daty. Dziś jest 18.12.11r. a casting był 8.01.12r. "Zostało mi 21dni do przygotowania się."-pomyślałam uradowana.
-Zayn, ale jeszcze trzeba się zgłosić, co nie?-zapytałam szatyna.
-No tak, ale to zostaw mnie.-uśmiechnął sie wyciągając komórke z kieszeni od spodni.-Poczekaj tu. Za chwilkę wrócę.-powiedział zamykając drzwi.
*oczami Zayn'a*
Gdy tak słuchałem jej głosu, pomyślałem "Laska ma kawał świetnego głosu. Zrobiłaby karierę."  Poszedłem zadzwonić do Simona.
Jeden sygnał-nie odbiera, drugi-odebrał.
-Cześć, mam taka sprawę,Simon.. Bo poznałem dziewczynę, która ma ładny głos.. Może nada się do X-Factor?
-No, fajnie. To przyprowadź ją na casting.. Nie musisz nic wypełniać. Po prostu ją przyprowadź.-powiedział i się rozłączył.
-Wszystko załatwione. Idziesz na casting.- powiedziałem wchodząc do pokou uśmiechnięty.
-O Jezu. Serio? Dziekuję! Kochany jesteś.- powiedziała uradowana i przez przypadek chyba mnie przytuliła.
-Oj tak. Wiem. - powiedziałem po czym sie roześmiałem.
-Ta, i jeszcze ta skromność.- uśmiechnęłam się.- Ale wiesz... Nie wiem czy ten pomysł na zamieszkanie z Tobą jest dobry... Może wprowadzę się do mojej przyjaciołki, Sue? Znam ją od pieluch, a Ciebie zaledwie od.. Rana..- powiedziała spuszczając głowę. - Może wtedy nie będe musiała tej kasy wpłacać? Zadzwonię do babci żeby podała mi do tych darmozjadów numer.- powiedziała krzywiąc swoją twarzyczkę i zadzwoniła do babci.
W czasie rozmowy zapisała numer i zadzwoniła do Opieki Społecznej. Wyszła z pokoju.
Czekałem na nią kilka minut. W końcu wróciła. Weszła z uśmiechem na twarzy.
-No i co?-zapytałem.
-Udało się! Ale muszę u SUE zamieszkać, nigdzie więcej.. No chyba, że u babci.-uśmiechnęła się i podskoczyła z radości.
- Gratuluję! Ale mam nadzieję, że nie zapomnisz o mnie. Hmm?-uśmiechnąłem się uroczo.
-Nie, no co ty. -wystawiła język.
-No ja myślę!-uśmiechnąłem się podstępnie.
-To pójdę zadzwonić do Sue.-odparła i poszła zadzwonić.
Tym razem czekałem na nią nie za długo.
-I jak?-zapytałem.
-Spoko, dziś mam się u niej stawić.-powiedziała bez uśmiechu.
-Coś się stało?-zerwałem się z fotela.
-Nie.. Tylko wiesz, co? Co ja mam zrobić z pogrzebem mamy? Ja nie dam rady tam iść.. Rozumiesz?-mówiąc zaczęła płakać.- Dobra.. Jakoś sobię poradzę.-lekko się uśmiechnęła.
-Iść z Tobą? A kto zapłaci i wszystko zorganizuje?-zapytałem dziwnie.
*Oczami Leah*
Czy on własnie zapytał mnie o to czy może iść ze mną na pogrzeb mojej mamy?! Przecież on jej nawet nie znał. Eee tam. Jakoś tak mi się cieplej zrobiło.
-Chcesz iść? Wszystkim się babcia zajmie..-odpowiedziałam zrozumiale.- Przylatuje jutro.
-Z chęcią pójdę.- wymamrotał chłopak.
-Dobra.. Możesz iść.- odparłam. - Dzięki.- dodałam ciszej.- To może ja już pójdę do Sue?-zapytałam szatyna.
-Odprowadzę Cię.-zaproponował.
-Czy Ty uważasz mnie za jakąś niedorajdę? -zaśmiałam się. - No dobra.
-Nie, ale chce żebyś tam doszła cała.-zaczął się śmiać głupkowato.
-Ale Ty głupkowaty jesteś.- pokoazałam mu język.
-Nie to nie.- strzelił udawanego pocha.
-Czy ja powiedziałam coś szanownemu panu obraźliwego?- podniosłam jedną brew. - Możesz iść.
-A weź spadaj! - machnął ręką. - To idziemy?
-Dobra możemy iść. - odparłam.
Zeszliśmy na dół, a mama Zayn'a zaatakowała nas jak ninja.
-Po co byliście na górze? Majstrowaliście mi wnuka, lub wnuczkę? Hmm?- zapytała, a my od razu wpadliśmy w nieopętany śmiech.
-Ta, bliźniaki. -zaśmiał się Zayn.- Weź przestań mieć takie mroczne myśli, co?- odszczekał się.
-Dobra, już się tak nie denerwuj! - poklepała go po plecach.- A gdzie wy w ogóle idziecie?-zapytała nas mama Zayn'a.
-Do lasu. - zaśmiał się brunet.- Idę odprowadzić Leah do jej przyjaciółki. Tam zamieszka.- odpowiedział draopiąc sie po głowie.
-Dlaczego nie zamieszka u nas? Przecież są wolne pokoje.- zapytała z żalem w głosie.
-Nie mogę. Musiałabym zapłacić kaucje. Przykro mi.- zasmuciłam się od razu.
-Dobra, ale mam nadzieję, że będziesz do mnie na ploty przychodzić.- mrugnęła okiem.- Polubiłam Cię.- uśmiechnęła się szczerze. I w tym momencie zadzwonił do mnie telefon. Dziwny numer, ale odebrałam.
-Przepraszam, zaraz wracam.- powiedziałam patrząc na wyświetlacz komórki. Wyszłam z domu.
-Tak słucham?- zapytałam drżącym głosem.
-Leah Thomas?- tajemniczy głos zapytał mnie. Nienawidze tego, gdy ktoś dzwoni i się nie przedstawia.
-Tah, a o co chodzi?- zrobiłam pytającą minę.
-Dzwonimy z komisariatu policji, twój ojciec chciał z tobą porozmawiać.
-Ymm, przepraszam, ale ja nie chcę z nim rozmawiać.- pwiedzaiłam z goryczą w gardle.
- No dobrze, ale on prosi Cię o spotkanie. Czy mogłabyś przyjść jutro, lub dziś na to spotkanie do naszego komisariatu? Mieści się na ulicy Abbey Road.
-Nie jestem jeszcze na to gotowa. Przepraszam.- powiedziałam i rozłączyłam się. Weszłam do domu pocierając ręce, o ręce, chucając w nie.
-Coś się stało? - podlecieli do mnie obydwoje.
-Nie wszystko w porządku, tylko z policji do mnie dzwonili. Ojciec chce sie spotkać, ale ja powiedziałam, że to trochę za wcześnie.- odpowiedziałam stojąc i spoglądając wszędzie gdzie się dało, żeby tylko nie patrzeć im w oczy.. Popłakałabym się. Te ich mułzumańskie spojrzenie. Uhh.
-Dobrze zrobiłaś. Jak będziesz miała więcej sił to tam pójdziesz, teraz najlepiej jak Zayn Cie zawiezie tam do tej Twojej koleżanki, i się położysz spać. - uśmiechnęła się uroczo mama szatyna.
-Dobra, to już się będę zbierać.- uśmiechnęłam sie i uścisnęłam jej dłoń. - Dziękuję za gościnę.- szepnęłam.
-Nie ma za co.- odpowiedziała klepiąc mnie po ramieniu.
-Odwiozę Cie.- powiedizał Zayn sięgając po kurtkę.
-O, dziękuję.- uśmiechnęłam się zakładając kurtę i otwierając drzwi wyjściowe. - Do widzenia. - powiedziałam do jego mamy mijając próg domu.
-Do widzenia. Jedźcie ostrożnie. - pomachała nam rekę przez drzwi. Zayn otworzył swój samochód, a ja do niego wsiadłam. Chłopak odpalił wóz, i ruszył ostro z podjazdu.
-Ej! Ogarnij się trochę!- sporzałam na niego wzrokiem typu "zaraz Cię zabiję".
-Dobra, dobra.- uśmiechnął się łobuzersko.- Daleko to?- zapytał przeglądając sie w lusterku samochodowym.
-Nie. Dokładnie to Baker Street. - odpowiedziałam.
-Ok, jesteśmy na miejscu.- uśmiechnął sie chłopak.
-To na razie.- pomachałam ręką, wychodząc z auta.
-Czekaj!- poczułam jego rękę na moim nadgarstku.
-Co?- zapytałam przewracając oczami.
-Dasz mi swój numer?- zapytał zawstydzony.
-Spoko.- uśmiechnęłam się, dyktując mu numer. Po chwili dostałam sms.
"Buu! ;D - Zayn"
Haha, głupek.- wymamrotałam pod nosem uśmiechając się, czochrając mu włosy. Ale żelu w nich było.. Fuu. Zapisałam sobie ten numer.- To cześć.- uśmiechnęłam się pokazując swoje zębiska.
-Cześć. - odpowiedział. Weszłam na ganek, obróciłam się i pomachałam do niego, zanim weszłam do domu Sue.
-Dzień Dobry.- otworzyłam sobie sama drzwi- jej mama była przyzwyczajona do tego. - Jest tu ktoś?- krzyknęłam w stronę schodów.
-Ta, w kuchni jesteśmy.- usłyszałam głos przyjaciółki.
-Cześć.- wesząłm do kuchni trochę przygnębiona, i usiadłam na wysokim barowym krześle.
-Jak się czujesz? - zapytała mama dziewczyny.
-Jest dobrze, ale teraz chętnie bym sie położyła.- powiedziałam z brakiem chęci w głosie.
-Dobrze. Idź do pokoju Sue, dobranoc.- uśmiechnęła sie miło kobieta.
-Dobranoc Leah, jutro pogadamy.- powiedziała czułym głosem. Weszłam na piętro, otworzyłam drzwi do pokoju i wgramoliłam się w ciuchach do łóżka.

~
No to mamy rozdział drugi. Jest nijaki. Taki krótki.. Dodałam nowego bohatera. ;d Nie ogarniam mapy Londynu, więc nie komentować tego, że się nie znam. ;p
Haha, w każdym moim opowiadaniu główna bohaterka ma świetny głos. Bezsensu. xd